d

Siedem żyć

Siedem żyć

Kot – dyktator

Kot mi zdechł. 

W sumie to nie kot, a kotka i nie zdechła, a została uśpiona. Osiemnaście lat razem. Przeprowadziła się ze mną z Warszawy do Kuwejtu, z Kuwejtu do Lizbony i później dalej na portugalską wieś.

Niezła suka z niej była – nie lubiła ludzi (w szczególności dzieci, do których pałała niespożytą wręcz agresją), jadła tylko najlepsze kąski i zawsze chodziła własnymi ścieżkami, ustawiając przy tym zarówno resztę moich kotów jak i dwójkę psów. Chyba dlatego była między nami taka bliska więź i dużo miłości. Kot – dyktator i ja.

Może to banał, że zwierzęta upodabniają się do właścicieli, nie wiem…. Według mnie jest w tym trochę prawdy. Napewno ze wszystkich moich zwierząt z Goblin (tak miała na imię) łączyła mnie mocna relacja oparta na kodeksie zasad, których ściśle przestrzegaliśmy.

Zostały mi jeszcze dwa koty – Kapciuch (przytulak), LuLu (brzydula) i dwa wyżły weimarskie: Slate (przywódca) i Flint (król dramatów). Z tego równania wynika, że jestem mało przystojnym dyktatorem, który od czasu do czasu lubi się przytulić. Mogło być gorzej.

Zdecydowanie lepiej czuję się w towarzystwie zwierząt niż ludzi. Ludzie zawodzą na tak wielu płaszczyznach! Są wadliwi z natury. Zwierzę natomiast nie ma w sobie tego egoizmu, jest lojalne i opiekuńcze. Nie boi się pokazać jak bardzo cię kocha, nie boi się okazać wdzięczności za twoją miłość. Prosta, bezpretensjonalna relacja. Poza tym nic nie zastąpi odpowiednio wcześniej wygrzanej kanapy, tudzież fotela, wspólnych wędrówek po lesie czy wielogodzinnych sesji głaskaniowych (nie, żebym miał na nie czas, ale miło jest się potarmosić w wolnej chwili).

IMG_1660
01A46E24-D41E-4A60-87F2-419780E2A6DE
IMG_1815

Wracam do swojego zwierzyńca, bo niedługo pora karmienia. Dzisiaj przyjechał kot w proszku (zdecydowałem się na kremację, bo psy pewnie by raz dwa wykopały zezwłokę), coś się posadzi ładnego ku pamięci.

Post a Comment